czwartek, 11 sierpnia 2011

Dziewczyny z Hex Hall, Rachel Hawkins

Dziewczyny z Hex Hall, Rachel Hawkins
Tłum. Agnieszka Fulińska
Wydawnictwo Otwarte

Skłamałabym, gdybym napisała, że początek tej książki mnie zachwycił i od razu zostałam tą lekturą zaczarowana. Było wręcz przeciwnie, ponieważ mnie osobiście początek nie zachęcił do zapoznania się z dalszą częścią książki, ale nie było źle na tyle, bym poczuła się zniechęcona lub chciała tę książkę odłożyć na półkę. Prolog jest w zasadzie bardzo przeciętny, a wręcz... przeciętnie przeciętny, jednak wyznacza ogromną różnicę między sobą samym a dalszą częścią książki. Dalej akcja rozwija się tak ciekawie, że książka mimo swej banalności i minimalnego braku oryginalności, nie pozwala, by czytelnik się od niej oderwał.
 
Dużym minusem tej książki jest właśnie jej oczywistość i bardzo duże podobieństwo do chociażby Harry'ego Pottera lub Naznaczonej. Nie lubię porównywać książek, ale w tym przypadku porównanie samo nasuwało mi się na myśl i niemalże każdą sytuację oglądałam przez pryzmat wydarzeń z drugiej części Harry'ego Pottera, Komnaty Tajemnic. W pewnych momentach aż moja wyobraźnia podsuwała mi te obrazy, które widziałam podczas czytania drugiego tomu Pottera, co niezbyt pochlebnie wypadało w moich oczach i rujnowało moje nadzieje na coś, co mnie zaskoczy i co będzie w pewien sposób nowe, oryginalne. Nie chcę posądzać tutaj autorki o brak oryginalności, ale nie bez powodu te słowa cisną mi się na usta. I te właśnie porównania, mimo mojego nieograniczonego uwielbienia do Harry'ego Pottera, nie sprawiły, że jestem tą książką zachwycona. 
 
Niektóre fakty, wydarzenia tej książki ocierały się wręcz o schematyczność. Doskonałym przykładem jest tutaj szkolna piękność w towarzystwie swojego chłopaka, do którego wzdycha w zasadzie każda dziewczyna Hex Hall. Jak można by się było spodziewać, Elodie, która jest tą niezbyt miłą osóbką, już od pierwszych chwil zachodzi głównej bohaterce za skórę i powoduje większość jej porażek. Odnośnie owego "najprzystojniejszego chłopaka w szkole", jak głosi opis książki, sami dopiszcie sobie zakończenie... Moim zdaniem jest ono dosyć przewidywalne, aczkolwiek nie do końca.
 
Akcja rozwija się tutaj ciekawie, wartko, aczkolwiek jak dla mnie cała ta książka to zaledwie prolog. Krótka, jest jej zdecydowanie zbyt mało i po bardzo fajnym zakończeniu pozostaje duży niedosyt i chęć, by kolejną część przeczytać jak najszybciej. Powyższe minusy, które wskazałam, nie sprawiają, że książka ta nudziła mi się, dłużyła lub w jakikolwiek sposób była nieciekawa. W zasadzie czytało się ją szybko, niesamowicie szybko oraz z dużą dozą sympatii, ponieważ wbrew pozorom książka ta budzi w czytelniku pozytywne uczucia. Jest to doskonały patent na odprężenie się i miłe spędzenie czasu z ciekawą i przyjemną lekturą. Chociaż dla mnie mogłaby ona być dużo bardziej rozwinięta, dlatego wiążę nadzieję z tym, że druga część jakoś mi ten ubytek wynagrodzi. 
 
Sophie, główna bohaterka, na pierwszy rzut oka sprawia wrażenie typowej sieroty - nie ukrywam tego. Nie dość, że zawaliła zaklęcie, przez co dostała się do Hex Hall, to jeszcze pierwszego dnia dorabia sobie wrogów. Mimo to jest ona ciekawą i sympatyczną postacią, w dużej mierze przez swój zabawny i cięty język. Jest to postać, z którą łatwo można się utożsamić, chociaż nie wiem, czy to przez to, że jej psychologia została tak świetnie opisana, czy przez to, że analiza tej postaci była niedogłębna, a sama bohaterka opisana w taki sposób, by sprostać oczekiwaniom przeciętnego czytelnika. Faktem jest jednak to, że jest ona zupełnie kimś innym, niż wskazywałyby na to informacje podane na początku. W trakcie dowiadujemy się wiele istotnych informacji na temat jej rodziny ze strony ojca oraz jej samej. To chyba najważniejsze, ponieważ tuż przy zakończeniu poznajemy, kim Sophie jest tak naprawdę.
 
Dla mnie ta książka jest lekturą jak najbardziej na plus i nie zmienią tego ubytki, które, mogłoby się wydawać, zwykle istotnie przechylają opinię czytelnika na bardziej negatywną. "Dziewczyny z Hex Hall" mają w sobie coś, co przyciąga i budzi sympatię, czy tego się chce czy nie. Dla mnie istotną sprawą jest również to, iż w książce mowa jest o Hekate Hall, gdyż Hex Hall to nazwa używana i wymyślona przez uczniów tejże szkoły. To początkowo trochę mnie zgubiło i nie wiedziałam, czy to może pomyłka w tłumaczeniu, ale okazało się, że wszystko jest okej, choć nazwa Hex Hall używana jest bardzo, bardzo rzadko. W zasadzie teraz wydaje mi się, że to sprawa mało istotna, aczkolwiek spowodowała moje małe zakołowanie. 
 
Książki takie jak ta, są lekturami dla tych, którzy oczekują czegoś lekkiego i nie lubią się przemęczać lub "przegrzewać". Jeżeli takie są niektórych oczekiwania, to bardzo zachęcam do zapoznania się z tą lekturą. 
 
Niebawem kolejne recenzje Dziewczyn z Hex Hall, później natomiast pojawią się tutaj opinie o drugiej części - Diable szkło. :)

1 komentarz:

  1. Tej książki się nie czyta- przez ni ą się płynie! Seria trafia do grona moich ulubionych. No i Archer... <3 Polecam

    OdpowiedzUsuń